piątek, 1 marca 2013

Wyjdą na ulicę i obalą rząd

Podobno takie są przynajmniej plany opozycji i związków zawodowych. Czyli popatrzmy kto wyjdzie na ulicę:
- nie bezrobotni, bo ci aktywni są zajęci szukaniem pracy, a ci pasywni zalewają pałę za drobne wyżebrane od przechodniów,
- nie ludzie zatrudnieni na umowy śmieciowe, bo za protesty pewnie by wylecieli,
- nie młodzież, chyba, że wszechpolska, reszta ma to gdzieś.

Co nam zostaje?
No cóż, wyjdą jak zwykle zatrudnieni na stabilnych umowach i zwykle zarabiający znacznie więcej niż ci, których rzekomo bronią, związkowcy wszelkiej maści pod sztandarami niesolidności, czy jak tam się oni zwą.

"Precz z komuną - ale chcemy rewolucji robotniczej i pogonić kapitalistycznego ciemiężcę!"

Nadzieja, że sytuacja z Bułgarii się powtórzy jest matką głupich - tam partia ustąpiła by pozbyć się problemu, a do wyborów brakowało ledwo 4 miesięcy. To nie było "honorowe zejście z tronu w połowie kadencji" tylko ucieczka szczurów z tonącego okrętu. Pewnie niektórzy z nich w najbliższych wyborach wystartują, a lud znów ich wybierze. A gdy władza w obliczu kryzysu zrzeka się pełnionych obowiązków to pojawia się chaos. Ale tego pisowscy pokrzykiwacze nie zauważyli...

U nas sytuacja jest odmienna, nie ma elementu zapalnego, który mógłby ruszyć ludzi na Belweder. Gdyby bylo nim bezrobocie lub niskie pensje, to ludzie ruszyliby już lata temu. PiS nie do końca to rozumie, a dodatkowo jest święcie przekonany, że ma związki w kieszeni. Tylko czekać aż Duda pokaże mu figę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz