niedziela, 28 października 2012

Wybory na obczyźnie

Na ciężkim kacu człowiekowi przypominają się różne sprawy. Mi przypomniał się pomysł, który zapewne zaboli wszystkich naszych rodaków na obczyźnie. Otóż nie widzę powodu by prawo wyborcze posiadał ktoś, kto w okresie kadencji poprzedzającej wybory nie spędził przynajmniej 6 miesiecy w kraju. Osoba taka ma takie samo pojęcie o sytuacji w Polsce jak na Madagaskarze, więc nie rozumiem dlaczego może ona decydować o przyszłości Polaków, którzy w kraju siedzieć chcą bądź muszą. 

Wiadomym jest też, że na polityczne zamiłowania naszych emigrantów mają jak nic wpływ media, gdyż tylko z nich czerpią oni zwykle wiedzę o tym co w trawie piszczy.

Aby nie było nieporozumień, nie zależy mi na tym by siłą ściągać do kraju ludzi, którzy nie chcą w nim mieszkać. Mobilność siły roboczej to nie przekleństwo, jak wmawiają nam niektórzy socjaliści, tylko dowód na dojrzałość rynku pracy. Ale jeśli ktoś na co dzień żyje w innej rzeczywistości niż większość rodaków, to jego poglądy odznaczają się wpływem, że się tak wyrażę, bezpieczniejszej pozycji.
W czym rzecz? To trochę tak jak z politykami, którzy zarabiając kilkanaście tysięcy miesięcznie nie mają zielonego pojęcia o tym jak żyje przeciętny Kowalski, ale decydują o jego życiu (i tu niestety niewiele możemy zrobić...).

Pozdrowienia dla emigrantów, odwiedźcie nas kiedyś ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz